Cadillac SRX, bo o nim mowa, to samochód reprezentujący rosnącą w szybkim tempie w USA klasę crossover. Pojazdów łączących pewne cechy aut terenowych, kombi i minivanów, ale w taki sposób, by nie naraziły się maniakom politycznej poprawności. Pod względem technicznym SRX-a wiele łączy z produkowanymi tylnonapędowymi sedanami Cadillaca, czyli modelami CTS i STS, również zbudowanymi na platformie Sigma koncernu GM. W wersji testowanej samochód był napędzany sprawdzonym 32-zaworowym silnikiem 4.6 Northstar.
Nie jestem raperem i moja skóra jest biała, a i tak stylizacja Cadillaca SRX mi się podoba. Wzbudza zainteresowanie przechodniów obu płci i pracowników stacji benzynowych, wyróżnia się na parkingach centrów handlowych, nie drażni po kilku dniach eksploatacji. Już na pierwszy rzut oka widać, że to produkt amerykański jak cynamonowa guma do żucia. Można mieć pretensje do niektórych elementów wnętrza, no cóż… nie każdy samochód musi przypominać Audi. Wyloty wentylacji – podobne są w Saabie – też mi nie przeszkadzają.
Szybko się okazało, że wóz jest bardzo bliski ideału – drugi rząd siedzeń (z trzech) znajduje się wyżej niż pierwszy, polepszając tym samym pole widzenia, a na dodatek ogromny szklany dach stwarza wrażenie, że nawet w zimowy, mroźny dzień podróżujemy kabrioletem. Ale to nie wszystko. W testowanym SRX-ie zamontowano, oprócz znajdującego się z przodu centrum rozrywki z odtwarzaczem DVD, dekoderem Dolby Digital i procesorem dźwięku Bose, niezależny system audio-wideo z bezprzewodowymi słuchawkami, pozwalający osobom siedzącym z tyłu cieszyć się nagraniami z płyt DVD czy odbieranym z niezłą jakością programem telewizji analogowej. Możliwość oglądania Teletubisiów znacząco skraca dziecku poranną podróż do przedszkola, a ojciec nie musi co minutę tłumaczyć, dlaczego jeszcze nie dotarli na miejsce.
Jak przystało na luksusowy samochód amerykański, SRX mieści w nadwoziu tyle silników elektrycznych co średniej wielkości zajezdnia tramwajowa – fotele regulowane elektrycznie, kolumna kierownicy też, podobnie jak zestaw pedałów i… trzeci rząd foteli – kanapę można złożyć i rozłożyć przy użyciu pilota zdalnego sterowania. Show dla sąsiadów, ale także sposób, by jednym autem przewieźć dwie rodziny. To praktyczny pojazd, w którym znaleźć można ciekawe detale zaprojektowane z typowo amerykańską pomysłowością. Np. zasłonka przestrzeni bagażowej zwija się niczym roleta w poprzek pojazdu. Co oznacza, że przy ładowaniu większego pakunku nie trzeba szarpać się z występującą w większości innych aut demontowalną poprzeczką bagażnika.
Im dłużej jeździłem SRX-em, tym bardziej przypadał mi do gustu. Pod wieloma względami zbliża się on do wymyślonego kiedyś przeze mnie samochodu idealnego do jazdy po skandalicznie złych polskich drogach. Solidny, przyjemny w prowadzeniu, z nadwoziem o dużej sztywności skrętnej, z niezależnym zawieszeniem o dużym skoku, wolnossącym silnikiem o dużej pojemności, dobrym polem widzenia z wysoko umieszczonego fotela kierowcy tudzież stałym napędem na cztery koła – taki jest SRX i w dodatku jego cena, gdy weźmiemy pod uwagę długą listę wyposażenia seryjnego, wcale nie jest wygórowana.
Cadillac SRX
Cadillac SRX, bo o nim mowa, to samochód reprezentujący rosnącą w szybkim tempie w USA klasę crossover. Pojazdów łączących pewne cechy aut terenowych, kombi i minivanów, ale w taki sposób, by nie naraziły się maniakom politycznej poprawności. Pod względem technicznym SRX-a wiele łączy z produkowanymi tylnonapędowymi sedanami Cadillaca, czyli modelami CTS i STS, również zbudowanymi … Czytaj dalej „Cadillac SRX”