W Penydarran w południowej Walii istniał już tor kolejowy zbudowany z żeliwnych szyn, łączący hutę Merthyr Tydvil z miastem Cardiff. Na długości 16 km odbywał się po tych szynach przewóz ładunków na wagonikach ciągniętych przez konie. Trevithickowi ten stan rzeczy nie dawał spokoju. Przecież można by zastąpić konie parowym ciągnikiem, lokomotywą, a zbudowanie takiej maszyny nie nastręczało przecież żadnej trudności. Na to jednak trzeba było mieć środki materialne. Trevithick postarał się więc o rozmowę z właścicielem kopalni Hillem, proponując, że zbuduje parowy pojazd, który byłby w stanie pociągnąć po szynach wagoniki z ciężarem 10 tysięcy kilogramów. Hill, który znał tylko ciężkie maszyny parowe pracujące przy niskim ciśnieniu pary, potraktował tego rodzaju ofertę, jako zupełną fantazję. Wobec tego Trevithick, wykorzystując narodową słabość Walijczyków, zaproponował zakład, który Hill natychmiast przyjął. Pewność zdobycia 500 funtów szterlingów zdopingowała wynalazcę, który podjął resztę pieniędzy pozostałych ze sprzedaży części swego „Smoka” i zaprojektował oraz zbudował lokomotywę niezwykle małych wymiarów. Po odbyciu pierwszej jazdy próbnej, pisał w swym liście do Viviana (list ten przetrwał do dnia dzisiejszego), że pojazd „pędził z dużą prędkością pod górkę i z górki, jak również dał się łatwo prowadzić
Spełniając warunki zakładu wynalazca przyczepił do parowoziku pięć wagoników załadowanych 10 tysiącami kilogramów żelaza i dodatkowo – siedemdziesięcioma ludźmi tak, że łączny ciężar do ciągnięcia wyniósł 25 400 kilogramów. Z tym obciążeniem Trevithick prowadząc osobiście pociąg przebył trasę 16 km w cztery godziny i pięć minut, co było wydarzeniem niesłychanym, które fama rozniosła szeroko po kraju.
I znów nienawiść ludzka dotknęła wynalazcę. Właściciele dyliżansów pocztowych, wspomagani usilnie przez właścicieli koni wynajmowanych Hillowi do ciągnięcia wagoników, dali znać o sobie, uzyskując od władz nakaz wydalenia Trevithicka poza granice Anglii.
Trevithick bowiem był przecież angielskim wynalazcą z prawdziwego zdarzenia. Zazwyczaj wymienia się jego nazwisko w encyklopediach, jako konstruktora parowych pojazdów; trzeba jednak stwierdzić, że skonstruował on również pierwszy jeżdżący parowóz, którego wynalezienie przypisuje się niesłusznie Georgeowi Stephensonowi. Dlaczego ten wynalazek nie został spopularyzowany? Winne były szyny, a nie sam pojazd, były one bowiem nie walcowane, jak dzisiaj, lecz odlewane z żeliwa i składane
z odcinków o długości zaledwie jednego jarda, oparte końcami na drewnianych klockach. Szyny te nie wytrzymywały niewielkiego nawet obciążenia i często pękały, powodując wykolejanie się „pociągu”
Wynalazkiem Trevithicka był również pływający dok parowy, a także parowy dźwig o dużej nośności, przy czym odmianę tego dźwigu stanowił parowy kafar do wbijania pali w dno morskie. Inżynier miał tak wszechstronne zdolności, że zaprojektował nawet w 1807 roku… tunel komunikacyjny pod Tamizą, całkiem możliwy do wykonania ówczesnymi środkami technicznymi.